Jeszcze nie zdołaliśmy uporać się z wciąż trwającą pandemią SARS-CoV-2, a chińscy uczeni donoszą o pojawieniu się zupełnie nowej odmiany tego groźnego patogenu. Czy faktycznie mamy powód do obaw, czy jest jednak za wcześnie, by podnosić alarm? O tym poniżej.
Naukowcy z Wuhan (czyli w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło; przypadek?), po serii badań laboratoryjnych na próbkach pochodzących z Republiki Południowej Afryki, wyizolowali nowy typ koronawirusa. NeoCoV, taką przyjęto nazwę, to szczep spokrewniony z wirusem MERS-CoV. Ten, jak wiadomo, wykazuje się wysoką śmiertelnością i w ostatnich dziesięciu latach kilka jego ognisk obserwowano głównie w Azji Wschodniej i na Bliskim Wschodzie.
NeoCoV, co jest bardzo dobrą wiadomością, póki co przenosi się wyłącznie między nietoperzami. Kiedy jednak zmutuje, a to już jest gorsza informacja, może z powodzeniem atakować ludzi. Mechanizm wnikania do organizmu ludzkiego ma wyglądać bliźniaczo podobnie do działania SARS-CoV-2: wirus dostanie się najpewniej do niego przez receptory ACE2.
Naukowcy wskazują także na to, że nowo rozpoznany rodzaj koronawirusa charakteryzuje się zarówno wysoką umieralnością u zakażonych zwierząt, jak i równie wysoką transmisyjnością. W dodatku na obecnym etapie badań z całą pewnością stwierdzono, że środki ochronne, które pozwalają na protekcję przed poznanymi koronawirusami, nie znajdą niestety zastosowanie w razie zachorowania na NeoCoV.
Artykuł opublikowany przez Chińczyków wymaga przeprowadzenia znacznie większej ilości badań, o czym informuje WHO. Ponadto jego publikacja odbyła się na łamach platformy bioRxiv, co oznacza, że jeszcze nie została zrecenzowana.
Czekamy na kolejne newsy pochodzące z Państwa Środka, które, w co wierzymy, okażą się nieco bardziej optymistyczne.